Dzisiaj człowiek żyje tak jakby Boga nie było !

Artykuł z cyklu
Wiara i życie
Czy brak wiary jest największym problemem człowieka?

Nie tak dawno wkroczyliśmy w XXI wiek i niektórym wydawało się, że szybki rozwój współczesnego świata osłabi znacznie wiarę człowieka. Kiedy jednak spoglądamy wokół siebie, na swoich bliskich i znajomych stwierdzamy, że niewielu jest takich, którzy otwarcie deklarują się jako ludzie niewierzący.

Jeżeli większość z nas jest wierząca, dlaczego tyle jest wokół nas zla, nienawiści i cierpienia? Dlaczego człowiek jest smutny i ciągle narzeka a jego ambicje wydają się być wciąż niezaspokojone?

Należałoby zastanowić się, czy pojęcie "wierzyć" jest tożsame z "postępować" zgodnie z prawem Tego, w którego wierzymy. Wiara jest jakby przedsmakiem tego, czego kiedyś doświadczymy, jest jakby początkiem wiedzy, którą kiedyś osiągniemy... Jeżeli posiadamy łaskę wiary, to dźwigamy równocześnie na swoich barkach wielką odpowiedzialność za ten dar. Odpowiedzialność wieloraką: przede wszystkim mamy rozwijać go w nas samych i przekazywać bliskim- zwlaszcza dzieciom, i wreszcie mamy według niego żyć... Czy zdajemy sobie sprawę z tej wielkiej odpowiedzialności?

Pamiętamy o słowach z Ewangelii mówiących, że gdyby człowiek miał choć trochę wiary, mógłby góry przenosić, byłby silny w postanowieniach, wytrwały w dobrym postępowaniu- święty.

Co zrobić, aby wiara ludzi, moja wiara, wzrastała?

Wiarę możemy rozbudzić przez słuchanie lub czytanie Słowa Bożego i częste przyjmowanie Komunii Św. Tam może mieć miejsce rzeczywiste i osobowe spotkanie z Jezusem- kochającym i przebaczającym. W sakramentach św. On sam nas poucza, umacnia, pociesza i przygotowuje do przekazania tych darów innym. Wiara rozwija się w nas z natchnienia Pana Boga, my możemy jedynie starać się być coraz bliżej Niego i o łaskę wiary wytrwale prosić.
Poznawać Go i być bliżej oznacza również: zdobywać coraz głębszą wiedzę religijną. Dzisiaj nie jest to trudne: dostęp do czasopism, radia, telewizji, Internetu jest powszechny i nieograniczony, a my chętnie z mediów tych korzystamy. Pytanie tylko, w jakim celu? Czy faktycznie szukamy w nich Boga, czy rozwijamy się duchowo? A może zaspokajamy wyłącznie swoją ciekawość i różne pożądania, może nie potrafimy lub nie chcemy tego czasu przeznaczyć na rozmowę z drugim człowiekiem?

Przekazywanie wiary dzieciom jest obowiązkiem każdego chrześcijanina, podobnie jak troska rodziców o prawidłowy rozwój psychiczny i fizyczny dziecka. Jednak najważniejszym elementem w wychowaniu najmłodszych, również w zakresie wychowania religijnego, jest własny przykład rodzica. Dzieci są znakomitymi obserwatorami i kopiują prawie zawsze zachowania swoich autorytetów, wśród których najważniejszymi (przynajmniej w pierwszych latach życia) są rodzice. Ludowe przysłowie "Jaki ojciec, taki syn" trafnie określa tą prawdę i zarazem podkreśla wielką rolę matki i ojca w formowaniu postawy i sumienia u swojego dziecka.

Jednakże przykład wiary dorosłych nie może ograniczać się tylko do własnych dzieci. O swojej wierze musimy świadczyć wszędzie, gdzie jesteśmy, przede wszystkim wśród najbliższych, w pracy, w szkole, na drodze i w kościele. Nie ma miejsca, w którym bylibyśmy zwolnieni z tego obowiązku wobec naszego Stwórcy. Całe nasze życie ma być oparte na wierze w Boga i w Nim zakotwiczone.

Każdy z nas nosi w sobie płomień wiary, większy lub mniejszy... Czy my jednak łaskę, którą otrzymaliśmy od Boga ciągle pomnażamy jak te ewangeliczne talenty, czy też (z lenistwa, strachu, wygodnictwa lub lekkomyślności) zakopaliśmy ją gdzieś głęboko zostawiając na później? Czy faktycznie szukamy Boga na co dzień w prasie, radiu, telewizji, Internecie? Czy staramy się przyjąć miłość Jezusa ukrytą w Najświętszym Sakramencie i tęsknimy za Nim? Czy wychowujemy nasze dzieci dając im przykład prawdziwej i autentycznej wiary? Czy jesteśmy świadkami i zwiastunami Dobrej Nowiny wszędzie tam, gdzie Bóg nas postawił?

Określając skomplikowany obraz dzisiejszego świata, ktoś trafnie powiedział , że samo istnienie (lub nie) Boga dla wspólczesnego człowieka nie jest największym problemem. To nie ateizm jest dziś zagrożeniem ale słabość naszej wiary, jej nijakość a często bylejakość... Człowiek żyje dzisiaj tak, jakby Boga nie było i nie bardzo się tym przejmuje.

Co jeszcze musi się stać, jakie znaki musi nam dać nasz Bóg, aby zawrócić ludzkość z drogi obojętności wobec Niego, z drogi wiodącej do nicości albo, jak to się w dobie rozwiniętej techniki i inteligencji niechętnie mówi, z prostej drogi do piekła.

Bóg na pewno nie chce nikogo potępić, jest Nieskończoną Miłością ale równocześnie Nieskończoną Sprawiedliwością i szanuje On wolność wyboru, którą nam Sam podarował.

Pamiętajmy więc, że to właśnie od nas, naszych wyborów, działań i modlitwy zależy, czy świat długo jeszcze będzie żył tak, jakby Boga nie bylo.



***


Przyjmij słowo Chrystusa, zaufaj Mu i podejmij swą życiową misję. Ludzie nowego wieku oczekują Twojego świadectwa.

Nie bój się, jest przy Tobie CHRYSTUS!



(Jan Paweł II, Lednica, 2001r.)