Wyzwolenie z lęku drogą ku doskonałej miłości

Artykuł z cyklu
Wiara i życie
autor: Lidia Szmyt
Każdy człowiek w swoim życiu doświadcza bardzo wielu lęków. Lęk idzie za nim od narodzin, aż do ostatniego dnia życia. Jeżeli człowiek nie będzie umiał zapanować nad nim, może dojść aż do wywołania spirali lękowej, czyli lęków przed lękiem.
Aby móc stawiać lękom czoła, trzeba je sobie najpierw jasno uświadomić. Odpowiedzieć na pytania: Czego ja się w życiu bałem? Jakie sytuacje, jacy ludzie, jakie doświadczenia budziły we mnie lęk? Dalej trzeba się zastanowić nad tym, jakie były moje reakcje na przeżywane lęki. Co robiłem w sytuacjach zagrożenia, jak się w nich zachowywałem? Aby praca nad lękiem była właściwa, potrzeba pomocy drugiego człowieka, kompetentnego przewodnika duchowego, lekarza. Już samo uświadomienie istoty lęku zmniejsza bowiem napięcie z nim związane. Pomaga także pewność, co w nim dominuje: rzeczywiste zagrożenie czy też nasze postawy lękowe wobec życia? Uświadomienie i wypowiedzenie naszych obaw pomaga też w otwartym stawianiu im czoła i uwalnianiu się od nich, chociaż nie natychmiastowym. Człowiek uciekający przed lękiem nie oddala przeżywanego zagrożenia, rzeczywistego czy wyobrażonego, ale wprost przeciwnie przyciąga je. "Strach przyciąga to, czego się boimy". Zapamiętajmy, że obawy i lęki, tym skuteczniej będą kierować naszym życiem, im mniej będziemy ich świadomi.

Lęk jest uczuciem złożonym. Jedną z dominujących jego cech jest bezradność - człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji. Inną jego cechą jest irracjonalność, czyli brak rozumowego uzasadnienia. Człowiek może bać się wszystkiego, ale najbardziej boi się samego siebie, tego co jest w nim jeszcze nierozpoznane, nie odkryte. To czego się w życiu boimy i tego jak głęboki jest to lęk, zależy od wielu czynników: od struktury psychofizycznej, od środowiska rodzinnego, od własnych potrzeb, oczekiwań, zawodów życiowych itp.

Człowiek broni się przed lękami w różny sposób. Karen Horney wymienia cztery, najczęściej stosowane sposoby ucieczki przed nim. Pierwszym jest racjonalizowanie lęku we własnej świadomości. Człowiek tłumaczy wtedy sobie i innym, że jego zachowanie lękowe jest uzasadnione i logiczne. Drugim sposobem jest zaprzeczenie przeżywanemu lękowi. Kolejnymi zaś odrzucenie go lub unikanie wszystkich sytuacji, myśli, uczuć mogących go wywołać. W psychologii podkreśla się, iż u podłoża nadużywania alkoholu, narkomanii, nadużyć seksualnych czy nawet nie umiarkowania w jedzeniu, jest nierzadko potrzeba uspokojenia lękowych przeżyć. Takie "konsumowanie" ma zagłuszyć wewnętrzne rozdarcie, które wprawia nas w ciągły stan napięcia i zmęczenia psychicznego.

Człowiek też może powiedzieć sobie: "Tego się nie podejmę, ponieważ się boję".

Taka ucieczka od lęku nie zmniejsza jednak wewnętrznych postaw lękowych, z których on wypływa, a raczej utrwala je i powoduje ich stopniowe pogłębianie się, a dalej potrzebę częstszego korzystania ze stosowanego sposobu ucieczki. Powstaje błędne koło, które można zatrzymać jedynie wchodząc świadomie w swoje lęki, kontrolując je, najlepiej z czyjąś pomocą: człowieka i Boga

Na lęk trzeba patrzeć nie tylko z punktu widzenia psychologicznego, ale również pod kątem duchowym. Każdy lęk jest straszliwym kuszeniem "złego". Pragnie on odizolować nas od Boga i bliźniego, zamknąć w sobie, spowodować rozpacz, której sednem jest niewiara w moc Boga i Jego opiekę nad każdym pojedynczym człowiekiem i nad całym światem. Podstawą terapii na wszystkie nasze lęki jest pełne otwarcie się na Boga i wiara w Jego miłość. Naszym Mistrzem, wzorem do naśladowania w walce z lękami jest sam Jezus. On tak jak my musiał walczyć i zmagać się z lękiem, ponieważ był we wszystkim do nas podobny (oprócz grzechu). Modlitwa w Getsemani jest jakby punktem kulminacyjnym. Jezus przeżywa trwogę przed okrutną męką i śmiercią. W tym doświadczeniu wewnętrznym staje się nam bardzo bliski. Ale Jezus nie odrzuca swojego cierpienia i lęku. Przyjmuje go dobrowolnie, świadomy tego co ma nastąpić oraz głęboko przekonany, iż taka jest właśnie wola Ojca. Getsemani jest dla nas wezwaniem, abyśmy nasze lęki przeżywali świadomie, jak Jezus, abyśmy stawiali im czoła. Jezus doświadczając trwogi szuka pomocy u swoich umiłowanych uczniów - Piotra, Jakuba i Jana. Najdoskonalszy z ludzi, Bóg - Człowiek, nie boi się przyznać, że pragnie ich pomocy. Człowiek bliski może nam bardzo pomóc w dobrym przeżyciu sytuacji lękowej, jednak nie może dać pełnego rozwiązania. Jezus ma tę świadomość, że tylko Ojciec może uspokoić ostatecznie Jego synowskie serce - "... jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie". Wtedy otrzymuje umocnienie, aby Jego walka była wytrwała i skuteczna. Bóg nie uwalnia nas od trudu i zmagań, ale umacnia nas swoją łaską, abyśmy walczyli konsekwentnie i skutecznie. Jezus nie obiecał uczniom łatwiejszego życia, życia bez cierpień. Obiecał im natomiast, że będzie z nimi aż do końca świata. Ta obietnica dana uczniom przeszła na wszystkich ludzi. Otwarcie się na Boga, na Jego miłość, jest drogą do wyzwolenia się z lęku, a to z kolei pozwoli człowiekowi pełniej realizować największe Chrystusowe przykazanie.
Wyzwolenie z lęku jest drogą do doskonalszej miłości.




Lidia Szmyt